czwartek, 28 kwietnia 2016

6. " Czasami człowiek potrzebuje małego kopa w cztery litery..."



    Ada była świadoma faktu, że idąc do Michaela, ściągnęła na siebie część uwagi. Czy któryś z tych gapiów to jej facebook'owy hejter? Jeśli tak, to postanowiła zagrać im na nosie, siadając naprawdę blisko blondyna. Jednak swoje rozmyślania skończyła w szybkim tempie, kiedy kątem oka dostrzegła jak chłopak w lewej kieszeni ściska znajomą paczkę. Pamiętała, że kiedy wyszli na chwilę z imprezy kilka dni temu, zapalił jednego papierosa. Pamiętała też, jak jej odurzony mózg reagował na widok zaciągającego się Michego. Od jakiegoś czasu miała dziwną słabość do mężczyzn z papierosem w ręku. 
    Teraz, zamiast dymu, wokół jego ust unosiła się mgiełka z oddechu. Przypomniało jej to, jak bardzo zimne są norweskie wieczory. Uniosła ramiona chroniąc szyję od wiatru. 
- Palisz? - Jakże inteligentne i bystre pytanie padło z jej ust.
- Czasem... - Spojrzał na nią intensywnie. - A ty? 
- Czasem. - Ada uśmiechnęła się delikatnie. Próbowała rzucić, ale w takie wieczory... Bóg nie trzymał jej w opiece. - Domyślam się, że czekamy na przerzedzenie tłumu. - Dziewczyna oparła się na ławce rozglądając się. Miała problem z utrzymaniem dłuższego kontaktu wzrokowego ze złotowłosym.
- Taa, ale jak na złość wszyscy się gapią jakby co najmniej Stonehenge mieli przed sobą. - Blondyn posyłał ludziom mordercze spojrzenia spode łba. Ada pierwszy raz widziała go tak wkurzonego. 
- Spokojnie, chyba znam jedno miejsce... - Dziewczyna wstała i rzuciła ponaglające spojrzenie Michaelowi. Ten westchnął i pozwolił się jej prowadzić.

- Tyle razy byłem w tym hotelu i nie wiedziałem, że mają taras na dachu. - Michael patrzył się na panoramę Vikersund. Miasto nie wyglądało, jakby miało iść lada moment spać - na ulicach wciąż bawili się norwescy kibice, a przed wejściami do klubów można było dostrzec spore kolejki. Jednak wzrok przyciągała przede wszystkim idealnie podświetlona skocznia Vikersundbakken. Ada czuła olbrzymi respekt patrząc na ten ogromny obiekt. Nawet nie wyobrażała sobie spojrzenia w dół rozbiegu, co dopiero odepchnięcie się od belki i szybowanie.

- Lubię chodzić tam, gdzie inni nie zaglądają. - Dziewczyna spojrzała w nocne, zachmurzone niebo, na którym niestety nie było widać gwiazd. - No przynajmniej tam, gdzie jest ładnie... - Dodała odwracając się do Michiego, który wyciągnął paczkę papierosów i podsunął do Ady. - Dzięki szatanie. 
- Do usług. - Michael wyciągnął jednego dla siebie, po czym wyjął zapalniczkę. Rozbłysła w ciemności rażąc ich po oczach, jednak dziewczyna szybko zbliżyła się z papierosem w ustach do jego wyciągniętej dłoni by wreszcie zapalić. Blondyn szybko poszedł w jej ślady i mogła obserwować jak zaciąga się zamykając oczy. W półmroku dostrzegła wyraz ulgi na jego twarzy. Nie myślała, że na trzeźwo również będzie uważała ten gest za niebywale seksowny. Sama zaciągnęła się głęboko, czując jak jej płuca wypełnia dym. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Dlaczego ja kiedykolwiek przejmowałam się rzucaniem? - Ada podeszła kilka kroków bliżej barierki. Usłyszała jak Michael również podąża za nią.
- Lubiłaś swoje płuca. - W jego głosie zdenerwowanie zastąpił smutek. 
- Co cię tak wyprowadziło z równowagi? - Zapytała, choć wciąż nie była pewna, czy dobrym pomysłem jest wtykanie nosa nie w swoje sprawy. Patrzyła na jego reakcję. Michael jedynie westchnął wzruszając ramionami.
- Pokłóciłem się z bratem. - Odpowiedział krótko. - Szkoda gadać... kretyn nie rozumie, że mam pewne zobowiązania, o które muszę dbać. - Zaśmiał się cicho pod nosem. - Przejdzie mu, jak tylko pojadę z nimi na te pieprzone narty. 
- Bracia potrafią być do dupy czasem. - Skwitowała postanawiając nie drążyć tematu. Przez chwilę w milczeniu palili swoje papierosy. Czuła przez grubą kurtkę mocne podmuchy wiatru, pomimo że z lewej strony osłaniała ich ściana.
- No to słucham, co ciebie wygoniło na zewnątrz w taki zimny wieczór? - Usłyszała głos Michiego. 
     Nie powie mu przecież, że źli ludzie piszą o niej złe rzeczy. Nie jego sprawa, a poza tym chłopaki nie czytają komentarzy pod dodawanymi zdjęciami. Zaśmiała się więc nerwowo nie patrząc mu w oczy.
- Stefan wpadł do Marisy, więc nagle poczułam się zbędna w pomieszczeniu. - Wzruszyła ramionami. Poczuła na sobie badawcze spojrzenie chłopaka, więc dała z siebie całą aktorską moc. Uśmiechnęła się i dodała: - Wiesz jak to z nimi jest. - Chciała zabrzmieć naturalnie, więc napięła wszystkie mięśnie twarzy. Jednak Hayboeck uniósł tylko brew z miną "Are you fucking kidding me?" - Zresztą nieważne. - Dodała uciekając wzrokiem. 
     Niezręczna cisza wypełniła powietrze między dwójką. Ada nie czuła się dobrze z kłamstewkiem na sumieniu, ale popełniała w życiu gorsze grzechy. Postanowiła szybko zmienić temat.
- Jak bardzo trzeba mieć nie po kolei w głowie, żeby się odepchnąć z belki i skoczyć na tym olbrzymie? - Pół żartem, pół serio zapytała nie patrząc na blondyna. Usłyszała jego śmiech.
- Kwestia przyzwyczajenia. Najtrudniejszy pierwszy skok. - Dziewczyna spojrzała na Michaela, który nieobecnym wzrokiem obserwował przestrzeń. - Miałem pięć lat kiedy tata usadził mnie na belce. Cały dzień nie dawałem mu spokoju błagając, by mnie wziął na skocznię. - Uśmiechnął się pod nosem przywołując wspomnienia. - Wszystko było super do momentu, kiedy spojrzałem w dół... - Ada roześmiała się cicho wyobrażając sobie uroczego, przerażonego blondynka siedzącego na belce. - Pomyślałem wtedy jak bardzo tu nie chcę być... Cały byłem sparaliżowany strachem. Trzymałem się belki, jak gdyby była najważniejszą rzeczą w moim krótkim życiu. - Zaciągnął się ostatni raz papierosem i zgasił go czubkiem buta. - Widziałem na dole tatę i małego Alexa. Mój pierwszy skok musiał być udokumentowany, więc tata wyciągnął kamerę i dał znak, żebym ruszał. Ale ja dalej siedziałem jak kołek i nawet nie wiedziałem jak mam zejść z tej belki. - Przygryzł wargę powstrzymując się przed roześmianiem się. 
- Cóż, jeśli dwadzieścia lat później nadal skaczesz i nawet ci to wychodzi, to chyba pokonałeś strach... - Ada szturchnęła go w bok łokciem unosząc sugestywnie brew.
- Niestety... - Westchnął głośno wyciągając nowego papierosa. - Tak nie było... - Podsunął paczkę do Ady, jednak ta odmówiła okazując litość płucom.
- Nie skoczyłeś wtedy? - Zapytała zaintrygowana opierając się tyłem o barierkę, tym samym znalazła się twarzą w twarz z Michim.
- Skoczyłem. - Spojrzał w dół wyraźnie speszony. - Z boku stał Stefan, który mnie popchnął... - Adzie opadła szczęka. Michael tylko się zaśmiał widząc jej zszokowaną minę. - Wola przetrwania wygrała ze strachem i jakoś udało mi się nie zabić. 
- Matko! A myślałam, że ja mam brata psychopatę, kiedy zamknął mnie w piwnicy w dzieciństwie. - Ada nie mogła wyjść z szoku.
- Ja tam jestem mu do tej pory wdzięczny. - Wzruszył ramionami wypuszczając z ust dym. Ada prawie wychyliła się w jego stronę, jednak w ostatniej chwili zdążyła się powstrzymać. - Gdyby nie on, może bym nigdy nie pokonał strachu. 
- Ja tam bym zabiła Wiktora, gdyby zrobił mi coś podobnego... Mam paniczny lęk wysokości, więc nawet sobie nie wyobrażam, jak to jest siedzieć tam na górze. 
- Wiesz... czasami człowiek potrzebuje małego kopa w cztery litery... - Posłał jej ciepłe spojrzenie. Ta odwzajemniła uśmiech przypominając sobie o babci.
- Zdecydowanie się zgadzam. Pewnie gdyby nie babcia... no i inne osoby o których już wcale nie myślę... - Ada zamknęła oczy oddychając głęboko - Na pewno by mnie tu nie było. - Dodała próbując odepchnąć daleko od siebie negatywne emocje.
- Hej... - Nagle poczuła jak nakrywa jej dłoń swoją własną w dodającym otuchy geście. - Nie myśl już o nich. - Michi zgasił papierosa i patrzył na nią łagodnie. 
- Uwierz mi, próbuję... - Ada uśmiechnęła się smutno patrząc na ich dłonie. 
- To próbuj mocniej... - Zaczął się rozglądać po okolicy. - Myślisz, że przyjmują tu euro? - Zapytał sięgając do tylnej kieszeni spodni, wyjmując portfel. Grzebał w nim kilka chwil ze zmarszczonym czołem. Ada spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- Nie mam pojęcia... A o co chodzi? - Dziewczyna nie ukrywała zdziwienia. Michi uśmiechnął się tajemniczo ciągnąc ją ku schodom.
- O to, że idziemy na gorącą herbatę nim przemarzniemy tu na kamień.


    Michael nie chciał iść do zatłoczonej hotelowej restauracji. Wybrali małą kawiarnię, gdzie na każdym stoliku źródłem światła były aromatyczne świeczki. Nie było dużo ludzi, więc mogli wybrać miły stolik z widokiem na malowniczą uliczkę. 

    Chłopak skutecznie zajął jej myśli rozmową. Opowiedział jej o niezbyt dobrych relacjach ze sponsorami i zbliżających się targach w Wiedniu, na które naprawdę nie chciał iść, chociaż niestety musiał. Ada podzieliła się zabawnymi opowieściami babci, jak i swoimi własnymi. Nie myślała, że w ciągu jednego wieczoru przeżyje taką humorystyczną sinusoidę.
- Kiedyś wszystko było łatwiejsze... siadasz na belce, odpychasz się i jesteś wolny. - Michi kończył swoją herbatę bawiąc się łyżeczką. - Teraz czasem mam wrażenie, że biorę udział w cyrku. - Westchnął patrząc w okno. Ada słuchała go uważnie, nie do końca wiedząc jak może wesprzeć blondyna. - Ostatnio zaczynam zastanawiać się, czy nie zrobić jakiejś przerwy od tego wszystkiego. - Potarł ręką twarz. - Za mało skoków, za dużo reszty ustrojstwa... 
- Na pewno nie ty jeden się z tym zmagasz... - Zaczęła, gorączkowo szukając mądrej i sensownej rady. Jak na złość jej umysł nie chciał pomóc.
- Pewnie tak... - Odchylił się na fotelu zaciskając usta. - Ale to kwestia czasu, kiedy moją formę szlag trafi i skończę jak Gregor obijając się po 30-40 miejscu. 
- Na razie, to jesteś najlepszy ze swoich. - Ada uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Gregor też był najlepszy.
- Nie jesteś Gregorem. - Dziewczyna uniosła delikatnie głos. Michi spojrzał na nią podnosząc brew. - Michael... przecież masz wszystko w swoich rękach. - Ada wzruszyła ramionami.
- Staram się robić wszystko jak trzeba, ale czasem nie wychodzi mi to najlepiej. Jak sponsorzy są zadowoleni, to rodzina obrażona, a jak zapomnę o pokazaniu czapki do zbliżenia kamery to góra już ma pretensje. Nie da się tego pogodzić. - Smutek zmienił jego wyraz twarzy. Wesołe iskierki w jego oczach które naprawdę polubiła zgasły, postarzając go. - Nawet moja dziewczyna miała już dość. - Dodał cicho nie patrząc Adzie w oczy.
- Naprawdę mi przykro... - Poziom niezręczności między dwójką przekroczył limit, więc dziewczyna próbowała ratować sytuację. - Może spróbuj dla odmiany zrobić coś dla siebie? - Michael spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem, jak gdyby zaproponowała mu wycieczkę do Nibylandii.
- Nawet nie wiem, czy potrafię. - Uśmiechnął się pod nosem marszcząc czoło. 
- Cóż... może potrzebujesz małego pchnięcia? - Ada posłała mu sugestywne spojrzenie i razem parsknęli śmiechem.

   Zorientowali się że jest naprawdę późno, kiedy kawiarnia opustoszała. Wracając do hotelu oboje przeklinali pod nosem zimno i wiatr, który dodatkowo obniżał temperaturę. 

- To jak... powiesz mi co cię tak wyprowadziło z równowagi wcześniej? - Usłyszała Michiego kiedy weszli do holu. Westchnęła przygryzając usta. Jasnoniebieska podłoga nagle wydała jej się niezwykle interesująca.
- Aż tak było widać? - Zapytała obojętnym tonem.
- Jestem spostrzegawczy. - Dodał nie dając za wygraną. Dziewczyna poddała się wzruszając ramionami.
- Moi znajomi zaczęli się udzielać na waszych profilach na facebooku. Ale błagam, nie czytaj tych głupot... - Wcisnęła przycisk przywołujący windę nie patrząc na blondyna.
- Że co?! - Kątem oka dostrzegła jak wyjmuje swojego smartphona i zaczyna gorączkowo czegoś szukać. Zaczęła nerwowo stąpać z nogi na nogę. 
- No nie mają co robić, więc piszą niestworzone rzeczy... - Kiedy weszli do windy Michi nadal ją olewał wlepiając wzrok w ekran telefonu. Ada złapała go za przedramię próbując zwrócić na siebie jego uwagę. - Nie czytaj tego... - Spojrzała na niego błagalnie, jednak po jego spiętym wyrazie twarzy mogła stwierdzić, że już za późno.
- Zajebistych masz znajomych. - Rzucił nie odrywając wzroku od wyświetlacza. 
- No co ty nie powiesz... - Dziewczyna wyszeptała cicho odsuwając się od chłopaka.
    Istniała szansa, że Hayboeck nie spojrzy już na nią tak samo jak wcześniej. Wystarczyłoby, żeby uwierzył w choćby małą część plotek na jej temat. Ada z trudem opanowała palące łzy pod powiekami. Przecież nie chciała wyjść na totalną ofiarę losu. Żałowała tylko, że w ogóle przyznała się Michiemu do prawdy. Nie musiał o tym wiedzieć. A teraz pewnie dowiedzą się Andi, Gregor, Manuel i Stefan...
    "I cały misterny plan w pizdu..."
     Kiedy tylko winda zatrzymała się na jej piętrze, rzuciła krótkie "dobranoc" i praktycznie wybiegła z małej klatki z zaciśniętymi pięściami. W głowie już układała sobie plan, jak najszybciej ewakuować się z Norwegii. Może złapie samolot na Wyspy Zielonego Przylądka? Tam może znajdzie święty spokój.
- Hej! - Hayboeck dogonił ją przy drzwiach pokoju, który dzieliła z Marisą. Złapał ją za ramię i obrócił gwałtownie. Nagle znalazła się w jego ramionach, szczelnie przytulona do jego klatki. - Coś wymyślimy, tak dalej być nie może. - Czuła, jak głaska ją po głowie w uspokajającym geście. Odpychając od siebie szok wtuliła się w ciepłe objęcia. Mogła wręcz usłyszeć jak ogromny kamień spada jej z serca i obija się o ziemię. Nadnaturalną siłą zdołała powstrzymać się przed rozklejeniem.
- W sumie, to mam w dupie co piszą, tylko... - Odsunęła się na kilkanaście centymetrów od jego klatki. Jakakolwiek bliższa odległość nie pozwalała jej na logiczne myślenie. - Bałam się, że będziecie to czytać i wierzyć. Nie zniosłabym chyba tego... - Jej twarz wykrzywił grymas, kiedy nie patrząc mu w oczy próbowała ukryć natłok emocji. 
- Myślałem, że lepsze zdanie sobie o nas wyrobiłaś. - Blondyn zmusił ją do spojrzenia mu w oczy. Uśmiechał się pokrzepiająco. 
      Musiała znaleźć sposób, by zobojętnić siebie na takie gesty chłopaka. W innym wypadku długo nie pociągnie. Już miała powiedzieć coś niezbyt mądrego, jak na Adę przystało, kiedy drzwi obok niej otworzyły się gwałtownie. 
- Niebiosa trzymajcie mnie bo nie ręczę za siebie! - Krzyk Marisy niósł się echem po długim hotelowym korytarzu. Serce Ady stanęło, kiedy spojrzała na przyjaciółkę. Szybko odsunęli się od siebie z Michaelem. Dziewczyna Krafta była cała czerwona na twarzy i ciskała piorunami z oczu. Skakała wzrokiem od dziewczyny do Michiego coraz mocniej zaciskając dłoń na klamce. Nikt się nie odważył odezwać. Nawet Stefan, który pojawił się za jej plecami. - Gdzieś ty była do jasnej cholery?! Nie łaska wziąć telefon ze sobą?! I ty... - Wskazała na Michaela, który patrzył się na przyjaciela z miną " Help please". - Co ty w ogóle robisz? Co wy robicie? - Podparła się pod boki oczekując odpowiedzi.
- Zapomniałam telefonu... Mówiłam, że idę się przewietrzyć... - Ada próbowała zachować stanowczy ton głosu. 
- Prawie cztery godziny się wietrzyłaś?! - Wszyscy równocześnie podskoczyli. 
- Moja wina, zagadałem... - Michi odezwał się cicho.
- Ty to się weź nie odzywaj! - Marisa zignorowała chłopaka.
- Przecież nic się nie stało... - Ada przewróciła oczami.
- Nic się nie stało? Wyślę ci rachunek od kardiologa. Szukaliśmy cię wszędzie. Od zmysłów odchodziłam... - Powiedziała już spokojniejszym jak na nią tonem. 
- Przepraszam... - Ada wyczuła moment na kajanie się przed przyjaciółką.
- Mówiłem ci, że się spotkali, jak zobaczyłam, że Michiego nie ma w pokoju. - Stefan położył dłoń na ramieniu dziewczyny. Ta znów spojrzała na blondyna morderczym wzrokiem.
- Niech zgadnę... Twój telefon padł... - Blondyn wzruszył ramionami, wyraźnie spięty.
- Cóż... - Odpowiedział drapiąc się po głowie.
- Przynajmniej wiem gdzie szukać Ady jak się zgubi... - Wymownym, sarkastycznym spojrzeniem spiorunowała blondyna. Para spojrzała się na siebie lekko speszonym wzrokiem. Już zaczynali się tłumaczyć, kiedy Marisa im przerwała. - Dobra, koniec na dzisiaj. Jazda do łóżek! - Złapała Czarnowską za ucho ciągnąc ją do środka. 
- Dobrze mamo. - Poniżona Ada usłyszała blondyna. Odwróciła się aby pomachać mu na dobranoc. Ostatnie co widziała do jego ciepły uśmiech, nim przyjaciółka zamknęła jej drzwi przed nosem.

~~~~




No i jest już 6 rozdział. Sama nie wierzę, że aż tutaj dotarłam.... ale to tylko i wyłącznie dzięki Wam :) Wasze słowa motywują i dają "kopa" :)
Za pamięci. Pozmieniałam trochę fakty na potrzeby opowiadania. Gregor ma się dobrze i nadal skacze, choć do szczytu mu daleko.
Oddaję teraz rozdział zanim się rozmyślę. Powiadomienia wyślę jak znajdę czas... może jutro mi się uda:)
Jak zwykle proszę o opinie :) no i jestem świadoma tego, że mogą być jakieś błędy, ale magiczna czerwona kreska wyłapująca je za grosz nie chce współpracować T.T
Buziaki :*
Blogger nie współpracuje, nawet nie chce pokazać na listach czytelniczych, że pojawił się nowy rozdział ehh Y..Y

P.S Czy tylko mi się tak spodobało to zdjęcie? *.*





piątek, 15 kwietnia 2016

5. "Zostawić Cię na chwilę samą..."



- Ja pierdzielę, jak tu zimno! - Krzyknęła Ada, kiedy razem z Marisą wychodziły z hotelu znajdującego się nieopodal kompleksu narciarskiego w Oslo. Dziewczyna miała na sobie grubą kurtkę, czapkę, rękawiczki i szalik, ale wciąż czuła przenikliwe zimno.
- Pod skocznią kupimy sobie gorącą kawę. A teraz idź szybko a nie marudź. - Ada posłusznie skierowała swoje kroki w stronę jednej z dróg prowadzących na skocznię. Miała nadzieję, że choć trochę się rozgrzeją.
- Wzięłaś te przepustki? - Ada przypomniała sobie, o leżących na stoliku plakietkach. Marisa zwolniła nieco, wyjmując jedną z nich ze swojej torby. Podała ją Adzie bez słowa. 
   Za pół godziny miały się odbyć kwalifikacje do niedzielnego konkursu. Na jutro planowano drużynówkę. Dziewczyny nie miały do tej pory kontaktu z chłopakami. Mieli się spotkać po kwalifikacjach.
    Wcześniej, kupiły sobie specjalnie farbki w sztyfcie do malowania flag na ciele. Obydwa policzki Marisy zdobiły Austriackie barwy, natomiast Ada namalowała z jednej strony Polską flagę, by jej patriotyczne serduszko usatysfakcjonowało się, a z drugiej Austriacką. Teraz przechodząc zatłoczoną ulicą, o nazwie, której nawet nie próbowały wypowiadać, wyróżniały się spośród ogromnego tłumu Norweskich kibiców.
   Przepustki umożliwiły im wstęp na cały kompleks, ale wybrały miejsce za bandami reklamowymi  przy odjeździe, gdzie skoczkowie po swoich próbach schodzili ze skoczni.
    Marisa przyniosła im upragnioną kawę na rozgrzanie, dokładnie w momencie, kiedy swój skok oddał pierwszy zawodnik. Ada dreptała w miejscu próbując pobudzić przepływ krwi do rąk i nóg.
- Ciepłe mają te kombinezony chociaż? - Ada rzuciła, widząc jak jeden z zawodników przechodzi do miejsca pomiaru stroju.
   Marisa wzruszyła ramionami popijając kawę.
- Stefan czasem narzeka, że yyy... narządy mu marzną. - Dziewczyna mrugnęła do koleżanki uśmiechając się. Ada przypomniała sobie bełkot Manuela, kiedy go prawie obudziła kilka dni temu.
- Ostatnio Fettner przez sen powiedział coś, że nie będzie skakał w majtkach na kombinezonie... - Dziewczyna zmarszczyła czoło próbując zgadnąć, o co wtedy chodziło brunetowi. Jej przyjaciółka roześmiała się odpowiadając.
- Jakiś czas temu Volksbank wymyślił, że w nowej reklamie będą skakać na "Supermana" wiesz... z bielizną na kombinezonie... - Wyobraźnia Ady przeżywała obciążenie, kiedy pomyślała o chłopakach w takim przebraniu. - Ale zarówno Kuttin, jak i reszta chłopaków stanowczo odmówili. - Dodała dziewczyna Krafta zaśmiewając się.
- Cóż, do bycia superbohaterem trzeba mieć jednak powołanie... - Ada wysiliła się na patetyczny ton. Marisa tylko westchnęła teatralnie wracając wzrokiem na telebim.
    Kwalifikacje przebiegły bezproblemowo, niespodziewanym zwycięzcą został Stefan Hula będący w swojej życiowej formie. Dziewczyny czekały na ostatnią dziesiątkę skoczków, która oddała swoje próby w ramach treningu. Wśród nich byli Stefan i Michi. Kiedy pierwszy z nich usiadł na belce Marisa z całej siły zacisnęła swoją dłoń na przedramieniu przyjaciółki. Ada powstrzymała się przed jęknięciem, kiedy dostrzegła że dziewczyna ma bardzo zatroskaną minę wpatrując się w telebim. Czarnowskiej również udzieliło się zdenerwowanie i wstrzymała oddech obserwując rozpędzającego się na rozbiegu bruneta.
    Wylądował dość daleko więc odzyskała czucie w ręce, za to prawie straciła słuch, kiedy jej towarzyszka zapiszczała prosto do jej ucha. 
- Zaraz wracam! - Krzyknęła Marisa biegnąc do barierki gdzie mogła porozmawiać chwilę ze Stefanem. Ada została sama, więc pomachała tylko brunetowi skupiając wzrok na Hayboecku, który usiadł na belce. Uderzyło ją to, że w ogóle nie przypominał jej chłopaka, którego poznała kilka dni temu. Serdeczny uśmiech i iskierki w oczach zastąpił kamienny wyraz twarzy i skupiony wzrok. Był stuprocentowym profesjonalistą, dlatego jest świetnym skoczkiem. Dziewczyna wstrzymała oddech widząc jak blondyn odpycha się od belki i jedzie w dół rozbiegu z oszałamiającą prędkością. W locie jego sylwetka była idealnie nieruchoma. Lądował w okolicach rozmiaru skoczni odpuszczając sobie piękne wykończenie skoku. 
     Czując ulgę Ada zaczęła klaskać może zbyt energicznie, gdyż poczuła na sobie wzrok otaczających ją ludzi. Rozejrzała się w poszukiwaniu przyjaciółki, lecz ta zniknęła jej z zasięgu wzroku. Podirytowana poszła w kierunku, gdzie ostatni raz ją widziała. Po kilku minutach nie znalazła jej w miejscu, gdzie skoczkowie rozmawiali z bliskimi przez rozdzielające ich barierki. Wyjęła telefon wręcz modląc się by Marisa usłyszała w ogromnej wrzawie dzwonek.
- Szukasz kogoś? - Podskoczyła, kiedy usłyszała za sobą głos Michiego. Ten roześmiał się, przebierając się w dresy.
- Tak, księcia z bajki. - Pokazała mu język.
- Cóż, nie znam żadnego... - Wzruszył ramionami opierając się o barierkę. Ada schowała telefon do kieszeni i podeszła bliżej. - Jednak trafiłaś na mnie. - Wyszczerzył się w zabójczym uśmiechu.
- Jestem taką szczęściarą! - Ada roześmiała się, mając nadzieję że zabrzmiała naturalnie. Po chwili skarciła się w myślach. Odkąd niby przejmowała się brzmieniem swojego śmiechu?
- Jak ci się podoba w Oslo? - Blondyn znów wyrwał ją gwałtownie z rozmyślań. 
- Niedawno zameldowałyśmy się w hotelu, ale jak znajdę chwilę to pewnie wyjdę trochę na miasto. Cały kompleks narciarski jest przepiękny. - Ada była szczerze zachwycona okolicą. Zimowa aura Oslo była urokliwa, zachęcająca do zwiedzania. - W ogóle... - Dziewczyna przypomniała sobie, że istnieje coś takiego jak dobre maniery. - Gratuluję skoku, nieźle odleciałeś. - W sumie to nigdy nie gratulowała nikomu dobrego występu, bo... nigdy nie zadawała się ze skoczkami. Nawet nie wiedziała jak się gratuluje właściwie. Może walnęła coś głupiego? Jednak blondyn uśmiechnął się odwracając wzrok. Czyżby się speszył choć odrobinkę?
- Dzięki. Mam nadzieję, że jutro będzie równie dobrze. Wybieracie się na drużynówkę? - Zapytał zmieniając temat.
- Jasne. Nie mogłabym tego przegapić. 
- To kup sobie trwalsze farbki do ciała - Powiedział ze śmiechem. Ada zmarszczyła czoło.
- Jak to? - Zapytała sięgając po telefon.
- Troszkę się zmazały te flagi. - Michi dotknął jej policzka. Dziewczynę przeszedł dreszcz od tego niewinnego kontaktu. Spojrzała na blondyna, mając nadzieję, że nie zauważył jak wrażliwe są jej nerwy pod wpływem jego dotyku. Ten tylko uśmiechał się neutralnie skupiając się na ścieraniu czegoś kciukiem z jej prawej kości jarzmowej. Przed totalnym rozklejeniem się przed nim powstrzymał ją krzyk zza pleców.
- Wiesz ile ja cię szukałam?! - Ada gwałtownie odwróciła się do Marisy. Obok niej stał Stefan, który patrzył ponad jej ramieniem na Michiego pytającym wzrokiem.
- Musimy sobie nowe farbki kupić... - Czarnowska powiedziała nim zdołała ugryźć się w język.
- Że co? - Przyjaciółka i Kraft rzucili jej spojrzenie typu "WTF". Potrząsnęła głową, przywracając się do porządku. 
- To ja cię szukałam, ale gdzieś cię wcięło... - Rzuciła obronnym tonem. Marisa może sobie znikać ze Stefanem, a jej nie wolno ruszyć się z miejsca?
- Nie wiedziałam, że tak to się teraz nazywa... - Marisa sugestywnie uniosła brew. Ada tylko zamrugała zamieniając się w buraka. Wiedziała, że dziewczyna Stefana uwielbia ją od czasu do czasu zawstydzać, ale teraz poczuła się jak nastolatka przyłapana przez matkę na paleniu papierosów. Nim zdołała się odwinąć, z zza jej pleców odezwał się blondyn.
- A co miała robić, skoro zostawiłaś ją samą lecąc do Stefana? - Powiedział jak gdyby nigdy nic. Ada przełknęła ślinę potakując mu. Marisa wyglądała na trochę zmieszaną. 
- Dobra, nieważne. Wracamy do hotelu, bo mi zaraz tyłek zamarznie. Spotkamy się jutro. - Powiedziała łapiąc ją za ramię. Przelotnie pocałowała Krafta.
- Trzymajcie się. - Rzucił Michi, kiedy oddalały się. Ada zdołała tylko im pomachać.
- Zostawić cię na chwilę samą...

*


     Konkurs drużynowy nie był zbyt udany dla Austriaków. Uplasowali się tuż za podium. Liczyli na rehabilitację w konkursie indywidualnym, lecz ten został odwołany. Jednak dodatkowe zawody miały się rozegrać w Vikersund na mamuciej skoczni, więc chłopaki odzyskali resztki dobrego nastawienia. Dodatkowo w Trondheim Stefanowi udało się zająć drugie miejsce a Michaelowi czwarte, więc na ostatnią część Norweskiego maratonu wyjechali z podniesioną głową. 

     Michael siedział w swoim pokoju czytając wieści ze świata. Jego współlokator był w pokoju swojej dziewczyny, kilka pięter niżej. Wyglądało na to, że całkowicie olał przyjaciela, mając Marisę pod ręką. 
     Hayboeck był w połowie czytania artykułu o mężczyźnie, który opłynął samotnie świat, kiedy dostrzegł powiadomienie o nowym mailu. Otworzył znudzony, widząc logo jednego ze swoich sponsorów, jednak po chwili krew mu zawrzała w żyłach. 1-2 marca musiał pojawić się w Wilnie na targach i reklamować Energie, zamiast wrócić do domu, na mały wypad w góry z braćmi. Michael zacisnął pięści oddychając ciężko. Alexowi i Stefanowi obiecywał narty od początku sezonu. Znów ich zawiedzie. 
- Niech to wszystko szlag! - Zamknął gwałtownie laptopa. Potrzebował zapalić. Niech diabli wezmą jego próby rzucenia. Przecież i tak nie palił często - zapewniał siebie w myślach sięgając do małej przegródki w walizce, gdzie przebywała mała, nierozpakowana paczka i zapalniczka. Zarzucił na siebie kurtkę i szalik wychodząc z pokoju na zewnątrz. 
     Oprócz zimna uderzył go wiatr. Po raz kolejny przeklął pod nosem otulając się szczelniej szalikiem. Wybrał numer Alexa siadając na pobliskiej ławce. Kręciło się dużo ludzi, więc wolał poczekać chwilę. Ne chciał, żeby przypadkowy człowiek zrobił mu zdjęcie a później musiałby się tłumaczyć całemu światu z niesportowego uzależnienia. Już i tak powiedział Stefanowi, że rzucił więc choć czuł się źle w związku z okłamywaniem przyjaciela nie musiał się przed nikim tłumaczyć. 
- No cześć brat, co tam słychać? - Alex odebrał praktycznie w ostatniej sekundzie, jak zawsze. 
- Wszystko ok, poza tym że jest mi cholernie zimno. Słuchaj jest sprawa... - Masując ręką czoło przygotowywał się na stuprocentowy foch brata. - Trzeba przełożyć nasz wyjazd na narty...
- Wiedziałem! - Usłyszał krzyk i śmiech. - Co tym razem? Musisz być atrakcją na balu przebierańców? - Kpina w jego głosie zadziałała na Michaela jak płachta na byka.
- Dobrze wiesz, że nie mam na to wpływu! - Próbował opanować się zaciskając dłoń na paczce papierosów w kieszeni. 
- Tańczysz tak, jak ci grają. To miały być twoje wolne dni do cholery! - Blondyn wiedział, że kłótnia z bratem przypomina gadanie do ściany. Westchnął zrezygnowany.
- Podpisałem umowę, więc jestem zobowiązany do czegoś. - Michael silił się na spokojny ton.
- Może spróbowałbyś być mniej idealny i zagrać im na nosie? - Alex nie odpuszczał.
- Jaki idealny? Próbuję być odpowiedzialny... - Zaczął się tłumaczyć.
- Jeśli tak chcesz to nazywać... - Michael zacisnął usta w irytacji. - Wiedz, że pojedziemy ze Stefanem na te narty. Z tobą, czy bez ciebie. Powodzenia braciszku. - Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, usłyszał sygnał oznaczający zerwanie połączenia.
- No i niech moc będzie kurwa z wami... - Zdenerwowany schował telefon do kieszeni. 
     Rozejrzał się dookoła. Wciąż otaczało go za dużo ludzi, a niektórzy ciągle posyłali mu spojrzenia. Myślał nad tym, gdzie mógłby się udać, by móc zaciągnąć się choć jeden raz, kiedy kątem oka zobaczył znajomą postać. 
     Ada stała w odległości może dwudziestu metrów, patrząc na niego z zakłopotanym spojrzeniem. Jakby zastanawiała się, czy w ogóle podejść. Uśmiechnęła się nieśmiało chowając ręce do kieszeni. 
     Michael może nie miał zbyt wielu okazji, by poznać ją bliżej, ale kiedy Marisa ze Stefanem wyparowywali nagle, zostawiając ich samych niezwykle łatwo dogadywali się ze sobą, a czas leciał bardzo szybko. Osobiście uważał, że jest urocza, kiedy nieświadomie rozprasza się w trakcie rozmowy, by po chwili powrócić do rzeczywistości z rumieńcem i nerwowym uśmiechem. Czasem mógł też dostrzec smutny wzrok, kiedy przeglądała coś w telefonie, czy po prostu wpatrywała się w przestrzeń myślami będąc daleko. Ale w towarzystwie zwykle próbowała rozluźnić się uczestnicząc w rozmowach z chłopakami lub Marisą. Wywoływała dobry humor słownymi utarczkami z Fettnerem, który uwielbiał denerwować ją i Marisę. Polubił Adę, jak reszta chłopaków, więc miał  nadzieję, że ciągłe podróże nie znudzą jej się szybko.
     Dał jej znak by podeszła, poklepując miejsce obok siebie.



    Ada wiedziała, że przybycie Stefana przekreśli ich plany na babski wieczór z winem i maratonem "Jessici Jones". Od godziny Marisa leżała wtulona w Stefana, więc od godziny Czarnowska czuła się zbędna w pomieszczeniu. Jednak myśląc o przenikliwym zimnie na zewnątrz weszła na dawno nieodwiedzanego facebook'a. Oczywiście powitały ją kilkanaście powiadomień, kilka wiadomości a nawet zaproszenia do znajomych. Zaczęła od powiadomień. Większość z nich zaczynała się od "Zostałaś oznaczona na zdjęciu..." - efekt uzależnienia chłopaków od ciągłego robienia zdjęć. Później zauważyła, że została oznaczana w komentarzach. Ze zmarszczonym czołem kliknęła w odsyłające linki. 

     Oczywiście, że jej znajomi nie zostawiliby jej w spokoju. Na wypowiedzi typu "Co to za dziewczyna obok Michiego?" jej kochani znajomi postanowili na własną rękę pomóc biedakom. Jaka szkoda, że zupełnie niezgodnie z prawdą. Po którymś z kolei niemiłym komentarzu na jej temat postanowiła przeskoczyć do następnego zdjęcia. 
"Znowu blond dziwka kładzie łapy na chłopakach ;o" ;
 "Co ona tam robi?!?!?!" 
     Ada musiała zbierać szczękę z podłogi. Dlaczego musiała zawsze znaleźć sposób na popsucie sobie humoru? A było już tak dobrze - w zimnej Norwegii coraz częściej potrafiła włączyć tryb "Reszto świata - pieprz się". Westchnęła czując przypływ złości i smutku. Wyłączyła telefon, gdyż obawiała się, że mógłby zupełnie przypadkowo wylądować na ścianie. Na szczęście, zobaczyła kilka broniących ją wypowiedzi, więc jej wiara w ludzkość nie została do końca zaprzepaszczona. 
     Spojrzała jeszcze raz przez okno. Robiło się ciemno, jednak postanowiła zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
- Wychodzę na chwilę, będę niedługo. - Rzuciła do pary zasypiającej na sofie przed telewizorem. 
- Ok, weź czapkę... - Marsa wybełkotała sennym głosem.
- Dobrze, mamo. - Ada zdecydowanym krokiem udała się w stronę schodów.
     Przed hotelem przebywało naprawdę dużo ludzi. Rozejrzała się, zastanawiając się gdzie mogłaby się przejść. Zaskoczona dostrzegła Michiego siedzącego na ławce. Rozmawiał, a raczej kłócił się z kimś przez telefon. W końcu schował telefon do kieszeni. Nie była pewna, co ma robić. Udawać, że go nie widzi i wracać do hotelu, czy podejść i zapytać, czy wszystko ok? 
    Kiedy już miała odwrócić się na pięcie i odejść, nie chcąc wtrącać się nie w swoje sprawy, chłopak dostrzegł ją. Sparaliżowana uśmiechnęła się delikatnie i schowała ręce do kieszeni, nie wiedząc co ma z nimi zrobić. Jak zwykle z resztą przy blondynie jej mózg nie pracował zbyt wydajnie. Ten odwzajemnił uśmiech i poklepał miejsce obok siebie. Podeszła więc do niego ignorując zimno, które z każdą sekundą doskwierało jej coraz mocniej.

~~~~


    Nawet nie wiecie jak ciężko i długo pisało mi się ten rozdział. Po prostu mam w głowie tyle miejsc i przygód dla Michiego i Ady, ale najpierw muszą się trochę poznać, więc w bólach się rodzą początki... przynajmniej u mnie.
    No i oczywiście zajęłam się troszkę drugim opowiadaniem, póki miałam wenę w żyłach i normalny grafik w pracy, bo uwierzcie mi - do końca kwietnia będę miała straszny maraton, więc nie wiem jak to będzie :/
    Dziękuję za odzew, no i mam prośbę, jeśli ktokolwiek jeszcze czyta to opowiadanie to niech da kropkę, kreskę czy cokolwiek w komentarzu :D
   Miłego czytania, choć rozdział krótszy i taki... mocno średni. Drugą część rozdziału przeczytałam tylko raz poprawiając literówki, nie byłam zadowolona z narracji na poziomie buraka cukrowego, ale chciałabym już coś wypuścić i przejść dalej... no więc ten, nie krzyczcie jak coś o.O :)

PS

Kto by chciał z Michim konie...tfu! Lody kraść?







Bo ja ... :D


   

piątek, 8 kwietnia 2016

4. "Od czego są znajomi?"



     Ciszę w mieszkaniu Marisy i Stefana przerwały wibracje jednego z telefonu leżącego w nieokreślonym miejscu na podłodze. Rytmiczny dźwięk dotarł do śpiącej Ady wybudzając ją z głębokiego snu, w którym miała już wygrać maraton, gdzie główną nagrodą była szklanka zimnej wody. Już zbliżała się do mety nie spuszczając wzroku z jakże cennego trofeum, kiedy coś zaczęło jej dzwonić w uszach. Dziewczyna powoli otworzyła jedno oko. Zobaczyła biel poduszki i skrawek czarnej podłogi. 
    Chwila moment... przecież pościel w jej łóżku była zielona, a podłoga kremowa... Otworzyła drugie oko w panice. Okazało się to dużym błędem z jej strony, gdyż otaczający ją krajobraz nie zmienił się, za to poczuła nieznośną pustynię w ustach i ból głowy.
- Co do jasnej cholery? - Wyszeptała, jednak jej głos przypominał darcie obdzieranego ze skóry kota. 
   Wibracje ustały, kiedy powoli uniosła głowę wydając z siebie cierpiętnicze westchnienie. Kątem oka zauważyła ciemną czuprynę po swojej lewej. Przed wydaniem spanikowanego krzyku powstrzymała się ugryzieniem w język. 
    Powoli docierała do niej rzeczywistość. Wyjazd. Marisa. Chłopaki. Impreza... dalej tylko urywki, których nie potrafiła poskładać w chronologiczną całość. Przełknęła ślinę rzucając kolejne spojrzenie na postać obok niej. Ciemne włosy, tunel w uchu. Manuel - dopasowała w myślach. Świadoma faktu, że ma na sobie koszulkę i spodenki odetchnęła z ulgą. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Leżała na materacu w salonie. Na rozłożonej kanapie spali Michi z Gregorem, a fotel o dziwo był pusty, jedynie koc i poduszka wskazywały, że ktoś go niedawno zamieszkiwał. Ada zastanawiała się, gdzie zniknął Kofler, który usnął tam jak kamień. Przypomniała sobie, jak wrócili nad ranem z klubu. 
     Pierwotnie miała spać z Marisą, ale kiedy zastała ją i Stefana ledwo trzymających się na nogach, ale jednak rozbierających się nawzajem przed drzwiami sypialni, postanowiła pomóc im trafić do łóżka i zamknęła zakochanych w ich pokoju. Kiedy uporała się z nimi, Kofler chrapał w ubraniu jak zabity, Michi z Gregorem (o dziwo przebrani) ułożyli się na kanapie kłócąc się o małą kołdrę, a Manuel próbował nieudolnie rozłożyć materac. Dziewczyna myślała nad rozłożeniem jeszcze jednego, jednak Marisa uprzedzała ją, że schodzi z niego powietrze. Wyzuta z ostatnich sił stała w wejściu do salonu jak kołek, zastanawiając się, czy w wannie będzie jej wygodnie, kiedy odezwał się Fettner, który właśnie wygrał batalię z materacem. 
- No co tak stoisz? Wskakuj do tego łoża! - Oparł się na łokciu przyjmując pozę zawodowego amanta. Ledwo kontaktująca dziewczyna podeszła do chłopaka. Nawet nie mogła wymyślić żadnego logicznego kontrargumentu dla jego propozycji, więc zrezygnowana padła obok niego.
- Ręce przy sobie Fettner albo obudzisz się bez przyrodzenia. - Wybełkotała. Nie zrozumiała jego odpowiedzi. Poczuła tylko skrzypienie sprężyn pod ciężarem jego szczupłego ciała i była to ostatnia rzecz jaką zarejestrowała przed odpłynięciem w krainę błogiego spokoju.
    Ada podjęła próbę bezszelestnego wstania z jak to ujął Manuel "łoża". Musiała się czegoś napić, bo powoli język przyklejał się jej do podniebienia. Niestety jak na złość materac wydał z siebie strzelające odgłosy i dziewczyna znieruchomiała kiedy dostrzegła, że Manuel zaczyna się niebezpiecznie kręcić na swoim miejscu.
- Nie będę skakać w majtkach na kombinezonie... Posrało cię? Daj mi spokój... - Wybełkotał i agresywnie odwrócił się tyłem do niej zgarniając całą kołdrę. Ada tylko patrzyła na skoczka próbując nie wybuchnąć śmiechem. Podnosząc się skrzywiła się, czując ból... wszędzie, jednak zakwasy w nogach i na brzuchu prawie ścięły ją z miejsca gdzie stała. Oprócz tego, na zewnętrznej stronie prawego uda widoczny był już ogromnych rozmiarów siniec. Wyłączając tryb Sherlocka, podreptała w kierunku kuchni porywając butelkę wody mineralnej. Zbawczego napoju nie było dużo, więc nie fatygowała się szukaniem szklanki, tylko wypiła całość prosto z butelki. Rozkoszowała się chwilę uczuciem ulgi, jednak jej wzrok padł na skoczków drzemiących na kanapie. Wygląda na to, że Michi wygrał bitwę o kołdrę, gdyż leżał owinięty nią po samą brodę, podczas gdy odwrócony do niego tyłem Gregor miał jej tyle, by okryć ramię. Sytuacja wyglądała uroczo i komicznie, więc dziewczyna nie mogła tak tego zostawić. Znalazła swój telefon na podłodze i zrobiła kilka fotek radując się jak dziecko. Postanowiła zrobić jeszcze zbliżenie na twarz blondyna, gdyż śpiący Michi to naprawdę uroczy Michi. 
    Po skończonej sesji z niebywale współpracującymi modelami Ada zaczęła powoli odzyskiwać zdolność logicznego myślenia. Musiała wykorzystać fakt, że inni jeszcze śpią i ogarnąć się trochę, by nie przestraszyć ich swoim wyglądem. Potarła twarz odsyłając resztki snu i skierowała się do łazienki. Przypominała sobie, że położyła tam ibuprom, a umycie zębów i lekki prysznic byłoby cudownym odświeżeniem.
    Ze zdumieniem odkryła, że światło jest włączone a drzwi otwarte. Zaglądając do środka odkryła dlaczego. Andreas Kofler spał oparty o wannę, tuż obok toalety. Dziewczyna popatrzyła na niego z otwartą buzią. Włosy sterczały mu na wszystkie strony świata, poplamiona koszula była na wpół rozpięta i pozbawiona kilku guzików. Miał na sobie jeden but, drugiego nie było nigdzie w pobliżu. Zastanowiła się chwilę co począć dalej. Połknęła tabletkę przeciwbólową, umyła twarz i zęby oraz związała włosy w niedbałego koka. Wybudzanie towarzyszy postanowiła zacząć od gospodarzy, a raczej gospodyni, więc skierowała się do ich sypialni, ignorując Koflera.
   Zatrzymała się przed ich pokojem. Miała pewne obawy, co może zastać po drugiej stronie. Dodając sobie odwagi w myślach, delikatnie popchnęła drzwi i zaryzykowała spojrzenie na łóżko. 
   Para szczelnie otulona kołdrą spała wtulona w siebie. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i podeszła cicho do przyjaciółki. 
- M, wstawaj... - Delikatnie poklepała ją po ramieniu. Ta wydała z siebie dosyć dziwne dźwięki powoli się wybudzając.
- Weź odejdź... - Ada wywróciła oczami. Takiej reakcji się spodziewała.
- Chcesz żeby Stefan po zobaczeniu cię w tym rozmazanym makijażu dostał zawału? - Marisę trzeba było podejść sposobem. Tym sposobem był w większości przypadków jej chłopak. 
- Nienawidzę cię... - Wybełkotała podnosząc głowę z poduszki.
- Też cię kocham, M - Ada ziewnęła i rozciągnęła się. Najchętniej sama wróciłaby do spania. Ale na trzeźwo nie pójdzie do łóżka z Fettnerem, a łazienka była zajęta. Obserwując próbującą zwlec się z łóżka Marisę westchnęła ze współczuciem. 
- Boże, niedobrze mi... - Blondyna złapała się za głowę krzywiąc się. Skierowała się do wyjścia z pokoju. Ada zorientowała się, że nie powiedziała jej o istotnym szczególe dotyczącym jej łazienki, kiedy usłyszała jej krzyk.
- No na litość Boską!

*

  Gdyby ktoś postronny wstąpił teraz do jadalni-salonu w mieszkaniu Stefana i Marisy, mógłby odnieść mylne wrażenie, że znalazł się na stypie. Zgromadzeni przy stole znajomi siedzieli w milczeniu, wszyscy bladzi, niewyspani i skacowani. Ci, którzy mogli coś przełknąć powoli pałaszowani śniadanie (jeśli godzinę 13 można było uznać za porę śniadaniową). Ada z przyjaciółką i Koflerem nie mogli nawet patrzeć na rozłożone na stole kanapki, ciastka czy płatki. Siedzieli bokiem do stołu popijając herbatę. 
- Też macie takie uczucie, jakby coś próbowało wam się wydostać spod czaszki? - Rzucił Andreas przerywając ciszę. Odpowiedziały mu spojrzenia typu "No kidding Sherlock". Wszyscy wzięli już środki przeciwbólowe, ale czas potrzebny lekom na przyniesienie ulgi był ciężki dla każdego.
- Ale powiem wam... - Manuel odezwał się odchylając się na swoim krześle. Założył ręce na kark rezygnując z bezcelowego grzebania w swoich płatkach. - Warto było... - Zamknął oczy oddychając głęboko.
- Wyrwałeś jakąś laskę? - Michi spojrzał na niego również rezygnując ze swojej kanapki. 
- Coś tam się nawinęło, ale nieważne. - Manuel wzruszył ramionami. - Nie zapomnę jednego... - Spojrzał na dziewczyny podnosząc brew. - Nasze tancerki dały niezły popis...
   Ada momentalnie zesztywniała. Poczuła jak rumieniec maluje jej policzki na iście bordową barwę, niczym jej ukochana szminka, którą nałożyła między innymi wczoraj. Pamiętała jak wygłupiały się z Marisą na stoliku, choć akurat tą część imprezy mogłaby zapomnieć.
- O tak! - Zawtórował mu Gregor, który zaśmiał się widząc zawstydzone miny przyjaciółek. - Wasi mężczyźni będą mieć z was niezłą uciechę...
- Stefan w nocy już miał! - Dodał Kofler i trójka skoczków wybuchła śmiechem wpędzając Marisę w jeszcze większe zawstydzenie. Stefan wyglądał, jakby miał ochotę coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. 
- Powinieneś być wdzięczny Stefanowi, Manuel. Dzięki niemu zaciągnąłeś Adę do łóżka. - Michi spojrzał na niego sugestywnie. Dziewczyna posłała mu mordercze spojrzenie. 
- A tak... no ale wiecie... - Fettner przysunął się do zezłoszczonej dziewczyny. - Nie chcieliśmy was budzić... - Chłopak już miał objąć ją ramieniem, kiedy Ada nagle zdzieliła go w głowę zwiniętą gazetą. Zgromadzeni przy stole zaczęli się śmiać.
- No ale ty i Gregor też nie mieliście łatwej nocy... - Ada postanowiła się odgryźć. - Musieliście się nieźle poprzytulać, żeby wam obojgu wystarczyło kołdry w tę zimną noc... - Kofler, Stefan i Marisa wyglądali jakby zaraz mieli się popłakać. Za to ofiary jej żartu popatrzyły się najpierw na siebie, później na dziewczynę przymrużonymi oczami.
- Następnym razem wbij się między nas i posłuż za grzejniczek. - Gregor uśmiechnął się sugestywnie. Ada udała zainteresowanie jego propozycją.
- Dzięki, ale nie przepadam za trójkątami. - Odpowiedziała wzruszając ramionami.
- Słyszałeś Michi? - Brunet szturchnął blondyna łokciem. - Odpadasz! - Blondyn tylko pokręcił głową. Miał rozczochrane włosy, które próbował choć trochę poskromić przeczesując je ręką. 
    Ada przypomniała sobie ich tańce wczorajszej nocy. Zarówno przy wolniejszych jak i żwawszych nutach świetnie się bawili. Hayboeck był świetnym tancerzem. Miał też mocniejszą od niej głowę - kiedy po którymś z kolei drinku czy kolejce potykała się o swoje nogi, wyprowadził ją na chwilę na zewnątrz. Było to dla niej zbawienie, gdyż ochłonęła chwilę i zachowała względną trzeźwość do końca imprezy. Przy okazji zauważyła, że blondyn pali papierosy. Ledwo powstrzymała się, żeby poczęstować się jednym, ale bała się, że całkowicie ją zetnie po zaciągnięciu się dymem. Pogadali więc chwilę i wrócili do towarzystwa.
    Ada zorientowała się, że wszyscy wstają od stołu, kiedy usłyszała szczęk talerzy. Szybko zaczęła sprzątać po sobie. W kuchni zastała już Marisę patrzącą ze zrezygnowaniem na górę brudnych naczyń. Tym razem była ich kolej na zmywanie, więc Ada podwinęła rękawy szlafroka i dołączyła do przyjaciółki.

*

Wszystko co dobre, szybko się kończy. Tak właśnie było z urlopem chłopaków. Rano mieli się stawić w ośrodku szkoleniowym, by wznowić treningi, a pojutrze wyjechać do Oslo na kolejne konkursy Pucharu Świata. Dla Ady będzie to pierwszy konkurs oglądany na żywo, więc cieszyła się, że będzie miała zająć czymś niespokojny umysł. Niechętnie zadzwoniła wieczorem do rodziców i brata, dając znać, że wszystko jest w porządku. Wymusiła na Wiktorze obietnicę, żeby co jakiś czas sprzątał w ich mieszkaniu i przypadkiem nie puścił całego bloku z dymem przy próbie podgrzania wody na herbatę. Rzucił tylko, że Paulina wprowadzi się na kilka tygodni, więc wszystko powinno stać na swoim miejscu. Cały Wiktor, który nie potrafi sobie nawet pościelić łóżka. Rodzice nadal byli nadąsani, że przerwała naukę i zawiesiła kurs prawa jazdy. Ada miała nadzieję, że z czasem im przejdzie.
   Krótka rozmowa trochę sprowadziła ją na ziemię. Przypomniała jej, że problemy nie wyparowały, jedynie znalazła się kilkaset kilometrów dalej. Wiedziała, że kiedyś będzie musiała do nich wrócić i stawić im czoło. Teraz mogła się tylko modlić, aby przez kilka tygodni odnalazła siebie z dala od ludzi, którzy bez przerwy wchodzili z butami do jej życia. 
   Odkąd Manuel, Gregor i Andreas opuścili mieszkanie pary, zrobiło się ciszej. Stefan z Michim grali w Fifę. Nawet Ada z Marisą dały się namówić na spróbowanie, ale stały się jedynie obiektem ich żartów. Michael mieszkał praktycznie na drugim końcu Austrii, więc miał zostać na noc i wyjechać jutro razem z przyjacielem do ośrodka.
   Położyli się spać dosyć wcześnie, gdyż nadal funkcjonowali na oparach kaca. Stefan z Marisą zabunkrowali się w sypialni zostawiając Michiego z Adą w salonie. Z pomocą blondyna rozłożyła sobie materac, a on sam znów zajął kanapę. 
- Nie boli cię przypadkiem prawa noga? - Zapytał, kiedy oboje ułożyli się na swoich miejscach. Ada zamrugała przypominając sobie wielkiego sińca zdobiącego jej pół uda.
- Masz coś do powiedzenia na temat genezy mojego siniaka? - Zapytała niepewnie, bojąc się, co też może usłyszeć. Chłopak zaśmiał się.
- Tańczyłyście na stoliku, kiedy nogi wam się poplątały i leciałyście jak długie na ziemię. - Ada cieszyła się, że w ciemności nie mógł zobaczyć jej czerwonej twarzy. - W ostatniej chwili złapaliśmy was ze Stefanem, ale zdążyłaś uderzyć nogą o krawędź stołu. Nieciekawie to wyglądało...
- Byłam mocno znieczulona... - Oboje roześmiali się. - Właśnie zastanawiałam się, jakim cudem zeszłam z tego stolika i znalazłam się na zewnątrz... - Dziewczyna zmarszczyła czoło myśląc, czy warto wypytywać o dziury w pamięci.
- Cóż, bardzo chciałaś wracać na parkiet, ale pomyślałem, że przyda się nam mała przerwa. - Ada zakryła twarz dłońmi, mogła sobie wyobrazić jak pijana wyrywa się za wszelką cenę do tańczących, chociaż ledwo łapała pion. 
- Dziękuję i przepraszam. Wczoraj... to nie był mój dzień... - Wyjąkała, chcąc zapaść się przez materac pod ziemię.
- Nie ma sprawy, od czego są znajomi? - Odwrócił się twarzą do niej. Materac i kanapa były na tym samym poziomie, więc mimo ciemności zdołała dostrzec jego uśmiech. 
- Zdziwiłbyś się... - Zaśmiała się smutno wlepiając wzrok w sufit.
- Aż się boję zapytać co się stało, że masz takie uprzedzenia... - Nie widziała jego wyrazu twarzy, ale w jego głosie można było wyczuć zdenerwowanie. 
- Uwierz mi, nie chcesz tego słuchać. - Ada pokręciła głową. 
- Uwierz mi, wolę zająć się rozmową z tobą, niż słuchać dźwięków z sypialni Stefana. - Faktycznie, co jakiś czas dochodziły do nich jednoznaczne odgłosy.
- W skrócie... - Ada wzięła głęboki oddech - Od pół roku moi znajomi z grupy co jakiś czas robili mi różne świństwa. Miałam dość, kiedy doszły do mnie plotki, że moja rodzina dobiła umierającą babcię, żeby dobrać się do jej majątku. - Dziewczynie ostatnie zdanie ledwo przeszło przez gardło. - Najlepsze jest to, że nikt z nas nie wiedział, że ma jakikolwiek majątek. Nawet nie wiem kto rozpowiedział, że dostałam w spadku niezłą sumkę. Niektórzy udawali najwierniejszych przyjaciół myśląc, że dam się im wykorzystać. Uwierz mi, szybko odchodzili, kiedy zorientowali się, że nie nabieram się na ich gierki. - Kątem oka dostrzegła uśmiech blondyna. - Trzymałam się cały czas z Kingą i Dawidem, znałam ich kilka lat. Wydawało mi się, że mogę na nich polegać. Najlepsza przyjaciółka i... - Ada zastanawiała się, jak nazwać ostatnie tygodnie znajomości z brunetem. - Chłopak? No więc kilka dni temu przyłapałam ich razem w łóżku, w dodatku rozmawiali o tym, że pewnie im postawię wycieczkę do Zakopanego po sesji. - Ada wybuchła nerwowym śmiechem. Z jednej strony cieszyła się, że mogła na głos opowiedzieć o jej burdelu, z drugiej strony nie chciała słyszeć oceniania ze strony obcego człowieka.
- Nieźle. - Skwitował ze zmarszczonym czołem. - Dupek nie zasługuje na miano mężczyzny. - Rzucił zdenerwowany. 
- Napuściłam na niego braciszka, który lubi odwiedzać siłownię. Nie mogłam się powstrzymać... Mam wrażenie, że powiedział mu to samo, tylko pięścią. - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, kiedy przypomniała sobie usatysfakcjonowaną twarz Wiktora po spotkaniu z Dawidem. Byli dobrymi znajomymi... do czasu.
- No i dobrze. A co do twoich "znajomych", to wiesz... najlepiej olać. - Skwitował, okrywając się szczelnie kołdrą. Dziewczyna pomyślała, że to już jest charakterystyczny gest blondyna. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Wiem, ale to nie jest takie proste. - Westchnęła.
- Gdyby życie było proste, byłoby niezwykle nudno. - Skwitował. 
- Masz rację, Coelho. - Dziewczyna roześmiała się widząc jego minę. - Wygląda na to, że nasze skowronki już zamilkły, więc dziękuję za rozmowę i życzę dobrej nocy. - Ada nie ukryła ziewnięcia. Była bardzo zmęczona, wiedziała, że blondyn również potrzebuje snu.
- Dobranoc, banitko. - Powiedział z uśmiechem i zamknął oczy.
   Tej nocy również Ada zasnęła zrelaksowana.

*

    Czarnowska wiedziała, że Marisa przeżywa każde rozstanie z chłopakiem. Często pisała jej na Facebooku albo dzwoniła na Skype żaląc się przyjaciółce. Tym razem miało być inaczej. Nie tylko dlatego, że Ada mogła wspierać przyjaciółkę na miejscu, ale również rozstanie pary nie będzie trwało długo - miały już zarezerwowany lot do Norwegii i pokój w hotelu. Dziewczyna miała nadzieję, że jej przyjaciółka mężnie zniesie rozstanie.
- No ile można czekać? - Zniecierpliwiony Michi przewrócił oczami. Razem z Adą czekali na parę przed drzwiami wyjściowymi.
- Oj daj spokój, są młodzi i zakochani. - Ada przypomniała opierając się o ścianę naprzeciwko blondyna.
- Przecież pojutrze się będą widzieć. - Kontynuował niezadowolony. - Kuttin będzie zły jak się spóźnimy, a nie chcę dostać mandatu za prędkość. - Ada wzruszyła ramionami. Od Marisy dowiedziała się, że blondyn jest nie tylko dobrym kierowcą, ale ma także licencję pilota. Słysząc to, załamała się, gdyż poczuła się żałosnym beztalenciem, który nic w życiu nie osiągnął. Gorączkowo próbowała szukać wad u Hayboecka... chyba nie umie śpiewać. Kiedy gra w Fifę zapomina o Bożym świecie. Zastanawiała się, czy palenie papierosów można byłoby dodać do wad, kiedy zauważyła jak obiekt jej rozmyślań macha jej ręką przed oczami.
- Ziemia do Ady! Lądujemy... - Blondyn patrzył na nią z konsternacją.
- Przepraszam, zamyśliłam się... - Dziewczyna miała nadzieję, że nie spaliła buraka. Przecież nie wiedział, że zawiesiła się myśląc o nim.
- Zdążyłem zauważyć. - Podniósł brew. - Lepiej stój twardo na ziemi, kiedy masz głowę w chmurach. 
- Zapamiętam panie Coelho. - Pokazała mu język. Ten się tylko roześmiał. Po chwili ciszy znów się odezwał.
- Wieczorem nie powiedziałaś mi wszystkiego, co? - Ada odwróciła wzrok. 
- Są rzeczy, które wolałabym zachować dla siebie. Nie muszę gadać o wszystkim, szczególnie z obcymi ludźmi. - Ada zorientowała się, że mogła zabrzmieć zbyt ostro. - Bez obrazy oczywiście, po prostu dość się nasłuchałeś. Nie chcę, żebyś na wstępie pomyślał o mnie, że jestem jakąś beznadziejną ofiarą losu. - Dziewczyna nie ryzykowała spojrzenia na chłopaka.
- Uwierz mi, ani razu tak nie pomyślałem. Szczególnie kiedy wywijałaś na stoliku z Marisą, jakby jutra miało nie być. - Ada schowała twarz w dłoniach czując gorąco na policzkach. Usłyszała jeszcze śmiech chłopaka, kiedy kątem oka zobaczyła zbliżającego się Stefana z Marisą.
- Możemy jechać. - Ogłosił brunet i zaczął się ubierać. 
- Myślałem, że będę musiał cię siłą wyciągać. - Blondyn, który sam miał już na sobie kurtkę, nie krył swojego zniecierpliwienia. 
- Michi, kochany... nie denerwuj się, złość piękności szkodzi. - Odezwała się Marisa nie patrząc na Hayboecka. Ada powstrzymała się od prychnięcia. Jej przyjaciółka miała rozczochrane włosy, zaczerwienione, napuchnięte usta i rozmarzony wyraz twarzy.
- Kochana, jeśli zależałoby ci, żeby tyłek Krafta wyszedł bez szwanku ze spotkania z Kuttinem, powinnaś go wypuścić dawno temu. - Blondyn rzucił podając kurtkę Stefanowi.
- Kiedy ja potrzebowałam jego tyłka do samolubnych celów... - Marisa westchnęła. - Jak dorośniesz, to zrozumiesz... - Nie to, że Michi był najstarszy z nich wszystkich (Ada dowiedziała się, że niedługo chłopak skończy 25 lat). 
- Dobrze, mamo. - Odparł sarkastycznie podchodząc do dziewczyny. Przytulił ją do siebie mocno. W tym samym czasie ubrany Stefan uścisnął Adę.
- Miej oko na Marisę. - Szepnął jej do ucha. Ada pokiwała głową wypuszczając bruneta. Nie musiał nawet o to prosić. Nim zdołała cokolwiek powiedzieć poczuła wokół siebie ramiona blondyna. Oddała uścisk znów czując przyjemny zapach wody toaletowej.
- Uważaj na siebie. - Usłyszała. 
- Ty również, do zobaczenia w Norwegii. - Dodała z uśmiechem widząc, jak skoczkowie opuszczają mieszkanie.

~~~

    Na wstępie, chciałam przeprosić za takie "pieprzenie o Szopenie" w tym rozdziale. Po prostu nie chciałam, by akcja się działa za szybko, chociaż po napisaniu tego czegoś zorientowałam się, że zaczynam przynudzać... ale dorwałam stary, zakurzony komputer, chciałam to szybko oddać i nie mam jak zmieniać czegokolwiek. Publikuję, najwyżej dostanę od Was opierdziel :D
    Dziękuję za odzew pod poprzednimi postami :) Jest mi niezwykle miło czytać Wasze opinie :)
    Pewnej nocy, po usłyszeniu (dobra, słuchałam jej kilka godzin) piosenki "Words" Skylar Grey poczułam nagłe natchnienie do kolejnego opowiadania i szybko naskrobałam prolog. Zapraszam więc na nowe opowiadanie, całkiem inne klimaty niż tutaj. Musiałam choćby spróbować i bardzo zależy mi na Waszej opinii, w roli głównej Kenneth Gangnes - "Wezwij moje imię i ocal przed ciemnością."
    Jak zwykle, proszę o opinie i życzę miłego czytania :*